top of page

Zdrowe podejście do pracy - zdrowe "JA"

Czyli jak mechanizm rozproszonego "ja" wpływa na pracoholizm i motywację



Praca jako odzwierciedlenie równowagi życiowej

Praca zawodowa to istotny element życia. Jeden z jego podstawowych aspektów.

Jak często jednak zadajemy sobie pytanie, co moje podejście do pracy świadczy o moim życiu? Pora może przyjrzeć się tej sferze życia pod lupą.


Mechanizm rozproszonego "Ja"

Na początek trochę teorii, zaskakująco ważnej dla analizy naszego podejścia do pracy. Chodzi o tożsamość i poczucie "Ja".

Ego, czyli to, co powszechnie rozumiemy jako "siebie", jak twierdzą naukowcy, kształtuje się we wczesnym dzieciństwie. Niemowlę odkrywa siebie poprzez to, co pokazuje mu osoba sprawująca opiekę, najczęściej matka. Dziecko przegląda się w oczach matki jak w zwierciadle i tak uczy się siebie. Czasem jednak matka nie reaguje taki w sposób, jak dziecko by oczekiwało. Jest to dla jego małego, delikatnego, kruchego umysłu tak trudne przeżycie, że aby nie załamać swojej wizji świata, aby nie przyjmować, że zostawiano go bez opieki (na najpewniej śmierć), niejako rozszczepia matkę na 2 obrazy: "dobra matkę", zaspokajającą bezwarunkowo wszystkie potrzeby oraz "złą matkę", do której dziecko może kierować złość, bez lęku, że zostanie zupełnie odrzucone. Automatycznie rozszczepieniu, jak w lustrze, ulega "Ja" niemowlęcia. To normalny etap rozwoju, który zakończyć się powinien w wieku przedszkolnym zespoleniem wizerunku matki, przy zrozumieniu polaryzacji tj., że może ona być zarówno dobra, jak i zła jednocześnie, tak samo jak "Ja" może być zarówno dobre i złe.

Niestety gdy otoczenie dziecka nie jest wystarczająco wspierające i dziecko nie otrzymuje potwierdzenia w oczach matki dla swych emocji, uczuć, zachowań, innymi słowy nie jest odzwierciedlane w empatyczny, przepełniony miłością sposób, rozwój zostaje zakłócony i ego nie wyodrębnia się prawidłowo jako złożona jednostka. "Ja" pozostaje rozszczepione, czy nawet rozdwojone. Dzieli się na "dobre Ja" i "złe Ja". Brak stałości "Ja" przekłada się także na obiekty zewnętrzne, które ulegają idealizacji bądź dewaluacji.

Jak często to się zdarza? W każdej dysfunkcyjnej rodzinie, a do takich, mniej czy więcej, należy spora część naszego społeczeństwa. W życiu dorosłym, przy nieuświadomieniu sobie mechanizmu rozproszonego "Ja", trudno wtedy dostrzec rzeczywistość taką, jaka ona jest, "Ja" i inni są idealizowani lub dewaluowani - jednocześnie lub naprzemiennie. Dodatkowo, ponieważ wewnętrzny obraz "Ja" jest niewyraźny, wszystkie wdruki przekazywane przez rodziców, czy międzypokoleniowo, zapisują się silnie w strukturze osobowości, dochodzi do "internalizacji" rodziców czy opiekunów, przyjęcie ich przekonań i wyobrażeń o świecie, ich stosunku do nas za pewnik. Zamiast więc być sobą, taki człowiek odgrywa wyobrażenia i oczekiwania rodziców lub ich przeciwieństwo, co jest oczywiście wyniszczające energetycznie, bo to trudno "nie być sobą". Zakłóca to odczuwanie satysfakcji z życia i realizację siebie.


W jakim stopniu to dotyczy Ciebie? Posiedź sobie z tym pytaniem. Pochodź z nim.


Równowaga a idealizacja lub degradacja

Ale co mechanizm rozproszonego "Ja" ma wspólnego z pracą zawodową? Tyle samo, co z pozostałymi obszarami życia i z życiem jako takim. Gdy nasze "Ja" nie jest wystarczająco zintegrowane, lecz rozszczepione i zawiera elementy zinternalizowanych rodziców, ról systemowych, szkodliwych przekonań, czy brak stałości, będzie to widoczne w braku równowagi.

Zrównoważone podejścia do pracy to nadanie temu aspektowi życia odpowiedniego miejsca pośród pozostałych, takich jak: rodzina, związek, zdrowie, dbałość o swe ciało, przyjaciele i znajomi, hobby, rozwój czy duchowość. W samej pracy będzie to przejawiać się wykorzystaniem i rozwijaniem wrodzonych zdolności, zadowoleniem z efektów pracy, wiarygodnością, odpowiedzialnością za siebie, właściwym planowaniem, elastycznością i otwartością, utrzymywaniem dobrych relacji społecznych w miejscu pracy.


Pułapka pracoholizmu

W przypadku braku równowagi, może dojść do nadmiernej idealizacji pracy lub degradacji jej roli. Człowiekowi z rozporoszonym "Ja" trudno o umiar, będzie więc skłonny do nadawaniu pracy nadmiernej rangi w życiu, uzależnianiu swojej samooceny w zbyt dużym stopniu od sukcesu zawodowego, czasem nawet całkowicie się z nim utożsamiając. A kiedy o pracy zaczyna się myśleć także w czasie wolnym, a tego wolnego czasu jest coraz mniej, bo praca zajmuje miejsce czasu z rodziną, z przyjaciółmi, czasu na sport, odpoczynek, to od niebezpieczeństwa pracoholizmu dzieli już tylko cienka czerwona linia. Niebezpieczeństwa o tyle trudnego do zauważenia, bo w powszechnej opinii nadmierne oddawanie się pracy jest nie tylko akceptowalne, co nawet uważane za godne naśladowania i szacunku. Czy jednak na pewno ograniczanie pozostałych aspektów swojego życia, aby nadmierną rangę przypisać tylko jednemu z nich i na nim opierać swoją tożsamość i własne "Ja", jest dobrym wyborem?


Brak motywacji do pracy?

Na drugim biegunie zachowań, w omawianym aspekcie rozproszonego "Ja", jest brak zaangażowania w wykonywaną pracę. Chyba również powszechny. Narzekanie, niezadowolenie, postawa obronna, usztywnienie, zręczne skrywanie niekompetencji czy unikanie pracy. W rzeczywistości nie jest to niczym innym, jak dewaluacją wynikającą z rozporoszonego "Ja".


Projekcje systemu rodzinnego na środowisku pracy

Ale brak umiaru i "odbijanie się od bandy" obu skrajności nie jest jedynym skutkiem psychologicznego mechanizmu rozproszonego "Ja". Jeśli nie ma skrystalizowanej, pewnej swojej wartości tożsamości, a brak odzwierciedlenia z dzieciństwa nie został niezaspokojony przez własną wewnętrzną pracę, istnieje spore ryzyko przeniesienia na teren pracy ról określonych przez fałszywą jaźń, ukształtowaną w pierwotnym systemie rodzinnym. Do tego dojść może nieświadome trzymanie się przekonań i wdruków, potrzeb i pragnień z dzieciństwa i odnoszenie ich do środowiska pracy. Ma miejsce wtedy projekcja roli rodzica na szefa lub na organizację i oczekiwanie, że tym razem to szef "pogłaszcze po główce", zaspokoi potrzebę bezpieczeństwa i potrzebę bycia widzianym, wysłuchanym, zauważonym. Ale który szef chciałby wziąć na siebie ten ciężar, bycia rodzicem dorosłego pracownika? To się nie może dobrze skończyć! I to nie wina szefa, że nie spełnia nadziei pokładanych w powierzonej mu roli.


Dlaczego piszę o zbytnim oddaniu się pracy, czy niechęci do pracy w tak skomplikowany sposób? Po co do codziennego życia mieszać psychologiczny mechanizm rozporoszonego "Ja"?


Ano po to, aby zrozumieć, że rozwiązanie tych, nazwijmy to "zaburzeń" nie jest tak proste i nie do końca zależy od powierzchownej zmiany postawy. Za brakiem równowagi w podejściu do pracy stoją często głębokie, nieuświadomione procesy związane z tym, jak kształtuje się nasza tożsamość, nasze poczucie "Ja". A żeby to przepracować, trzeba zajrzeć w głąb siebie. Nie wystarczy tylko powtarzać motywujące afirmacje, czy postanawiać pracować mniej. Owszem, na krótka metę to może pomóc, ale nie rozwiąże trwale problemu. Ponieważ brak jasności tego kim jesteśmy pozostanie, a z tym skłonność do nadmiarowych działań.


To nie jest łatwe. To zadawanie sobie pytań. Kim jestem? Czego chcę? Co mi to da?

Ale nikt tego za Ciebie nie zrobi. Nikt za Ciebie nie poszuka odpowiedzi. A jak pisałam wyżej, trudno jest "nie być sobą", to bardzo obciążające energetycznie. Warto jest wiec zadać sobie ten trud, samemu czy z terapeutą lub Coachem.


Literatura: John Bradshaw "Twórcza moc miłości" Wydawnictwo Medium 1996

3 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page